Listopadowe wieczory w Teatrze Wielkim

Listopadowe wieczory w Teatrze Wielkim

Poznańska Opera i Fundacja UAM zapraszają melomanów na kolejne spektakle operowe w ramach „Wieczoru UAM z Teatrem Wielkim”. Na jesienne popołudnia przygotowaliśmy:

  • 06.11. godz. 18.00 RIGOLETTO
  • 16.11. godz. 19.00 NAPÓJ MIŁOSNY
  • 17.11. godz. 19.00 NAPÓJ MIŁOSNY
  • 18.11. godz. 18.00 NAPÓJ MIŁOSNY
  • 24.11. godz. 19.00 JENUFA

Pracownicy i doktoranci UAM oraz pracownicy Fundacji UAM mogą kupić bilet na wybrane spektakle w cenie 30 zł, po podaniu w kasie hasła „Fundacja UAM”

O spektaklach:

  • Rigoletto
    Premiera Rigoletta w weneckim teatrze La Fenice w 1851 roku była kolosalnym triumfem, którego nie zaćmiło legendarnie złe wystawienie tej opery zaraz potem w Bergamo. Niewiele jednak brakowało, by wenecką publiczność ominęła okazja do śpiewania na ulicach La donna è mobile. Był bowiem ktoś bardzo wpływowy, komu Rigoletto nie podobał się, zanim nawet powstał: austriacka cenzura reprezentowana przez urzędnika o nazwisku de Gorzkowski. Austriacy, a jeszcze przed nimi Francuzi, zakazali wystawiania dramatu Victora Hugo, do którego sięgał Verdi. Trywialny, obsceniczny, wulgarny – twierdził de Gorzkowski. Dlaczego więc ustąpił? Ustąpił, ponieważ nie chodziło oczywiście o „wulgarność”, lecz o obraz władzy królewskiej. W taki sposób króla Francji Franciszka I mógł sportretować tylko rewolucjonista albo bonapartysta. Trzeba było więc przenieść akcję z Francji do Włoch, a Walezjuszy zastąpić Gonzagami. I, rzecz dziwna, obrażanie włoskich książąt nie wydało się już de Gorzkowskiemu tak groźne, jak obrażanie króla Francji. La donna è mobile, najbardziej cyniczna z królewskich arii, mogła zabrzmieć na ulicach.
  • Napój miłosny
    Różni liczący różne osiągają wyniki, ale w każdym razie Donizetti pozostawił po sobie ponad 70 oper, nie licząc mnóstwa innych utworów. Jest to przerażające! Verdi także pracował przez jakiś czas w ten sposób i nazywał później ten okres swymi „latami galerniczymi”. Zdaje się, że „lata galernicze” Donizettiego trwały przez całe jego życie. Niektóre z jego oper poszły w zapomnienie – zarzucano zresztą Donizettiemu, że czasem się nie przykładał, spieszył i ledwie szkicował – inne zyskały trwałe uznanie publiczności, zwłaszcza tej rozmiłowanej we włoskiej sztuce wokalnej. Napój miłosny należy do cenionych najwyżej. Jest to komiczna opowieść o miłości, nieoczekiwanym spadku, dziwności ludzi i ich uczuć oraz o mocy wina udającego eliksir miłosny. Przy okazji także opowieść o tym, jak korzystając z owej dziwności, ludzi zrobić dobry interes na sprzedaży takiego wina. Ma w sobie specyficzną siłę opery komicznej z jej zdolnością do zarazem życzliwego i pozbawionego skrupułów obnażania śmieszności powagi. Dołóżmy jeszcze cztery arie-przeboje i łatwo zrozumieć wierność publiczności względem Napoju miłosnego.
  • Jenufa
    Leoš Janaček to jeden z wciąż niedocenionych twórców w nowszych dziejach muzyki. Jest uznany przez specjalistów, jego nazwisko znajome, a kilka utworów, jak Sinfonietta, cieszy się popularnością. O właściwym docenieniu morawskiego kompozytora będzie jednak można mówić dopiero wtedy, gdy zajmie należne mu miejsce wśród ojców muzyki nowoczesnej. Jenůfa jest bowiem arcydziełem modernizmu. Nie tylko dzięki swej bezkompromisowej opowieści, odbierającej widzowi moralny komfort i zmuszającej go do konfrontacji z ciemnym jądrem rzeczywistości – przede wszystkim dzięki muzyce. Janaček jak nikt inny postawił przed sobą zadanie wywiedzenia muzyki z kształtu mowy, z jej codziennej intonacji, z kształtu potocznej rozmowy. Przez to jego muzyka nie może zostać oderwana od mowy i chyba właśnie ten nierozerwalny związek z językiem czeskim spowodował, że doceniono kompozytora z takim opóźnieniem. Kontakt z Jenůfą to jednak zawsze kontakt z modernizmem u jego artystycznych szczytów, na których traci on swoje snobizmy, a ujawnia moc dociekania istoty sztuki. Zdaniem Jana Jakuba Rousseau muzyka narodziła się poprzez oderwanie od języka jego części: melodyki zdania i intonacji codziennej mowy. Jeśli francuski filozof miał rację, to Janaček zabiera nas z powrotem do samych źródeł muzyki